niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 2

Po raczej nieudanym ćwiczeniu,zabrałam swoje rzeczy i postanowiłam wrócić do pokoju, jednak przy drzwiach zastałam jakąś dziewczynę z dwiema walizkami.
-No nareszcie! Wiesz ile tu siedzę?-warknęła wstając
-Słucham?-spytałam zdziwiona
-Maisie Jocell?- spytała wzdychając
-Um tak..-potwierdziłam
-Jestem Sasha Trevor, twoja współlokatorka, a ty masz klucze.-powiedziała jakby było to co najmniej banalne
-Nie miałam pojęcia..-zaczęłam ,jednak ta uciszyła mnie
-Ok,fajnie. A teraz możesz mnie wpuścić?-kolejne warknięcie, a gdzie sympatia? Kiwnęłam zdegustowana głową i otworzyłam drzwi, dziewczyna od razu przepchnęła się i wpadła do pomieszczenia.
-Ale nora.- jej pierwszy komentarz..Super.
-Jak dla kogo.-wzruszyłam ramionami i usiadłam na swoje łóżko
-Taa- odpowiedziała i zaczęła rozpakowywać swoje bagaże. Ja zabierając świeże ciuchy czyli dżinsy,bokserkę i sweterek udałam się do łazienki. Dzięki bogu była pusta, więc zakluczyłam się i pospiesznie wzięłam prysznic,umyłam włosy i ubrana wróciłam do pokoju w turbanie na głowie. Jednak zastałam  zamknięte drzwi.
-Sasha?-zapukałam, odpowiedziała mi tylko cisza.Zaczęłam walić w drewno, aż w końcu usiadłam na podłodze i złapałam się za głowę.

Minęła może godzina, zdążyłam już zdjąć ręcznik i jakoś palcami ułożyć włosy, co pewnie wyglądało więcej niż tragicznie,kiedy zauważyłam Sashe ,która szła z..O MÓJ BOŻE.
-Oh Maisie! Wybacz! Zapomniałam ci powiedzieć ,że wychodzę..To jest profesor Malik. Odpowiedzialny na naszą kondycję, jest bratem Dylana Malika z The Broken,który uczy tu gry na gitarze-powiedziała patrząc na mojego boskiego profesora stój! Tylko profesora.
-Dz-dzień dobry,profesorze.- wstałam szybko i wyciągnęłam do niego rękę, ten uśmiechnął się
-Witam.Miło mi..?-Cholera..Nie przedstawiłam się!
-Jaa. Maisie Jocell jestem..-jąkałam się
-Świetnie, Sasha dziękuję ci ,że mnie oprowadziłaś bez ciebie nie znalazłbym brata. Jeszcze raz dzięki i spotkamy się na zajęciach. Do widzenia.-uśmiechnął się i odszedł
-Ile on może mieć lat?-spytałam Sashy,kiedy w milczeniu weszłyśmy do pokoju
-Nie wiem! Może jakieś 25?! Jest taki gorący.. Nie ma co..Trzeba się za niego zabrać!-pisnęła i poprawiła swoje blond włosy
-Przecież to profesor!-spojrzała na mnie jak na kosmitkę
-No i? Nikt nie musi wiedzieć..A ty nikomu nie wygadasz..Prawda?-uśmiechnęła się sztucznie
-Jasne.-pokiwałam głową i usiadłam na łóżku, rozczesując włosy. Jeśli wszyscy profesorowie są tacy to długo tu nie wytrzymam.. On jest odpowiedzialny za kondycję? Super! Po prostu idealnie! Okej,jestem tancerką ,ale w życiu nie będę grała w siatkówkę czy koszykówkę! Czemu?! Jestem taka niemądra! Zamiast wtedy leżeć jak idiotka mogłam iść z nim i pomóc mu szukać sali! Pewnie pomyślał ,że jestem pokraką!
-Wiesz ,że za 10 minut jest obiad?-spytała Sasha
-Co? Już? O rany.-w mgnieniu oka związałam włosy w kitkę i ruszyłam w stronę pokazanej mi wcześniej stołówki.

W pomieszczeniu było mnóstwo ludzi. Posiłek nie wyglądał wykwintnie,ale nie było to też jakieś śmieciowe żarcie. Na pewno dbali tu o sylwetkę. Jednak ja bardziej skupiałam się na otaczającym mnie tłumie. Jestem pewna ,że większość dziewczyn zamiast tańczyć,śpiewać czy malować mają drugie wyjście czyli zostanie modelką. Za to chłopcy. Oni powinni występować w filmach z super bohaterami,do których mam słabość. Może to kompletnie żałosne,bo nie ocenia się ludzi po wyglądzie,ale bądźmy szczerzy..Miałam swoich typów,choć porównując ich wszystkich razem wziętych i tak nie dorównują profesorowi.. Boże, Maisie! Za dużo Dylana.Za dużo.
-Ej. Ty ty pytałaś mnie o sale ,prawda?- pamiętam ją
-Bruck?-spytałam
-Maisie baletnica?-zaśmiała się i usiadła obok mnie przy stoliku
-Tak. Baletnica.-oddałam uśmiech
-I co? Znalazłaś swoją współlokatorkę?-zadała kolejne pytanie,a ja już wiedziałam ,że ta dziewczyna uwielbiam mówić.
-Taa. Ale jakoś nie jestem do niej zbyt przekonana. Chce poderwać jednego z profesorów..-choć sama miałam na to ochotę moja pewność siebie uciekała jak najdalej ode mnie
-Oh,nie martw się. Takich tu nie mało.-wzięła do ust kęs marchewki
-Swoją drogą. Kiedy zaczynają się zajęcia?-spytałam,aby podtrzymać temat
-Już jutro! Jestem taka podekscytowana! Boże! Ciekawe jacy są nauczyciele..-niestety nie słuchałam dalej mojej towarzyszki,ponieważ O Mój Boże. Albo to zwidy,lub właśnie w naszym kierunku zmierza profesor Malik razem ze swoją tacą ,która nie robi większego znaczenia. Miałam właśnie oddać uśmiech do niego jednak tak szybko jak chciałam to zrobić zostałam zagłuszona.
-Profesorze! Tutaj! Mamy wolne miejsce!-usłyszałam głos Sashy a Malik jakby obudził się  z transu i zmienił stronę w którą zmierzał.
-Gorący jak cholera.-Bruck patrzyła na niego jak zaczarowana
-Może trochę.-w tym momencie zdałam sobie sprawę,że nie mogę stracić głowy dla przystojnego profesorka podrywacza. Nie. Przyszłam tu by wygrać. Pożegnałam się z Bruck i nie ruszając jedzenia wyszłam z sali kierując się na zewnątrz budynku.
---------------------------------------------------------------
Przepraszam,przepraszam,przepraszam! Obiecałam już dawno ,ale miałam masę nauki i sprawy prywatne. Rozdział jest do dupy i w sumie to nudny,ale tym razem obiecuje,że w następnym będzie już lepiej! Na I'm not your Toy! też jest nowy, serdecznie zapraszam!http://n-toy-fanfiction.blogspot.com/  :) No następnego:)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 1

 Czytać notki pod rozdziałem ;)
Dwa dni później..
-Mai!-usłyszałam z dołu głos mojego przyjaciela, więc zostawiłam walizkę ,której za chiny nie mogłam zapiąć i pobiegłam do niego.
-Czemu tak późno?! Za 20 minut mam taksówkę!-dorwałam go w uścisku
- Przepraszam, ale byłem po prezent.- uśmiechnął się i wyciągnął ramkę ze zdjęciem naszej dwójki.
- Ohh Dylan, nie musiałeś!-odebrałam od niego upominek ,przyglądałam się zdjęciu.
-Nie musiałem, ale też nie pozwolę,abyś o mnie zapomniała,Mais.- przygarnął mnie z powrotem do uścisku.
-Nie da się zapomnieć,tak strasznie będę tęsknić!-powiedziałam w jego tors.
-Fuuuj.-usłyszałam za swoimi plecami głos Trish, na co uśmiechnęłam się i ją także pociągnęłam do uścisku.Dylan zaśmiał się i objął moją siostrę ramieniem. Odkąd pamiętam Dylan był ideałem Trish, lecz zawsze mówił ,że jest zbyt dorosły dla niej, ta załamywała się, więc za każdym razem obiecałam jej ,że Dylan na nią poczeka.
-Teraz ,kiedy Maisy nie będzie, będziesz odwiedzał mnie?- Trish zamiast tulić mnie na pożegnanie kurczowo złapała się ręki Dylana.
-No jasne, mała.- puścił jej oczko, na co ta pisnęła i wybiegła z korytarza.
- Za dużo jej obiecujesz.- pokręciłam głową z uśmiechem
-Skąd wiesz, może kiedyś będzie na tyle dużo ,żebym się z nią umówił..-podniósł brwi w zamyśleniu
-Ty napalony pedofilu, zostaw moją siostrę!- żartobliwie uderzyłam go w ramię, na co udał ,że go to zabolało.
-Żartowałem no.-zaśmiał się i wziąwszy mnie pod ramię powędrował do mojej sypialni.
-Dobrze,że przyszedłeś , będziesz mógł mi pomóc z walizkami.-wyszczerzyłam się
-No jasne, jakżeby inaczej.- zaśmiał się i usiadł na walizce,która pod wpływem jego wagi ugięła się,więc mogłam swobodnie zapiąć zamek. Moje zdjęcie od Dylana schowałam do torebki podręcznej i przewiesiłam przez ramię. Mój przyjaciel złapał dwie walizki i wyszedł po schodach na taras.
- Tak się stresuje.-potarłam ręce o uda i wypuściłam powietrze.
-Dasz radę.- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam razem z nim na ławeczce ,która stała na podwórzu. Po chwili z domu wyłoniła się moja rodzina i zaczął się pokazowy płacz mamy.Walnęłam się w myślach w głowę,Dylan widząc mnie duszoną przez matkę, zaśmiał się. Trish była bardziej podekscytowana odziedziczeniem pokoju ,więc przytuliła mnie przelotnie i uciekła do Dylana. Po 2 minutach pojawiła się taxi ,więc z uśmiechem pożegnałam się ze wszystkimi jeszcze raz uściskiem. Siadając w aucie myślałam tylko o tym jak to będzie. Machałam do tego czasu ,aż mój dom zniknął z pola widzenia. Wtedy dopiero dotarło do mnie ,że będę tam kompletnie sama. Miałam dosłownie ochotę wyskoczyć z tego samochodu i uciec z powrotem do rodziny. Jęknęłam sfrustrowana,na co zostałam nagrodzona spojrzeniem starszego faceta za kierownicą. Położyłam na kolana torbę i wyjęłam z niej list,który teraz nie wyglądał zbyt gustownie, jeszcze raz przeczytałam go ,a moje nerwy lekko się uspokoiły. Za oknem rozprzestrzeniał się widok domów,drzew,sklepów. Jednak z upływem czasu coraz rzadziej pojawiała się jakaś budowla. A co jeśli to nie jest na prawdę ,,Creative SS"?! Tylko oszukali mnie i wywiozą na jakieś zadupie?! Postanowiłam to sprawdzić.
-Przepraszam bardzo, wie pan może ,gdzie jesteśmy?-spytałam uprzejmie kierowcę
- Wybrałem drogę na skróty. Po co jeździć zatłoczoną drogą. Nic się nie martw dziecinko. Za 30 minut będziesz na miejscu.- uśmiechnął się szczerze, co odwzajemniłam i odetchnęłam z ulgą.


Faktycznie po kilkunastu minutach wyjechaliśmy na dość zatłoczoną drogę, z oddali już było widać gigantyczny napis ,,Creative SS". Ręce pociły mi się niemiłosiernie, serce prawie wyskakiwało z klatki piersiowej. Czułam ,że zaraz zemdleje.
- Więc to koniec trasy. Myślę ,że te 20 metrów dasz radę.- nawet nie zauważyłam ,kiedy kierowca zatrzymał się a co dopiero ,że stał w oczekiwaniu z otwartymi drzwiami z mojej strony. Moje walizki stały obok jego nogi.
- Tttak.Dziękuje.- szybko wyszłam z auta i wyciągnęłam należną sumę pieniędzy z kieszeni. Samochód odjechał a ja stałam na ogromnym parkingu, nie wiedząc co robić.
-Spokojnie Maisy. Dasz radę.- mówiłam do siebie,kiedy złapałam ciężkie walizki i próbowałam je zaciągnąć do pomieszczenia. Było tu dość dużo ludzi, jednak nikt nie kwapił się do pomocy. Mocniej chwyciłam rączki oby walizek i napięłam wszystkie mięśnie. Przeszłam 3 kroki i dałam za wygraną, jęknęłam z frustracji i usiadłam na jednym z bagażów.Najgorsze 6 miesięcy w moim życiu, a jeszcze się nie zaczęły.- pomyślałam, miałam ochotę płakać i krzyczeć. Widząc grupkę chłopaków idących w stronę pomieszczenia postanowiłam ich zaczepić.
-Umm przepraszam.- ich spojrzenia skierowały się na mnie.- Hej, taaak... Czy moglibyście mi pomóc,proszę?Próbowałam zaciągnąć te walizki, ale na marne.- wskazałam na bagaże. Chłopcy popatrzyli się po sobie i nagle dwójka z nich podeszła ,biorąc moje walizki w rękę.

- Dziękuje bardzo! Na prawdę.- odezwałam się do nieznajomych,kiedy po poznaniu numeru mojego pokoju, pomogli mi zatachać je aż na 2 piętro!
- Nie ma sprawy. Swoją drogą jestem Mike, a to Stan. Tańczymy Break Dance.- dostałam uśmiech od obu
- Jestem Maisy. Baletnica.- zaśmiali się z doboru moich słów
-Miło było, ale wybacz musimy iść do swoich pokoi.- Odezwał się Stan,który swoją drogą był na prawdę przystojny
-Och no tak. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. Wielkie dzięki, jeszcze raz.- obaj kiwnęli głową i odeszli. Wyjęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi od pokoiku.
- Wow.- tyle zdołałam powiedzieć ,kiedy zauważyłam wnętrze. Przeważał kolor wiśniowy,jednak w każdym rogu był delikatny kremowy kolor,który dodawał jasności. Na przeciwko drzwi było gigantyczne okno z roletą. Po obu stronach było jednoosobowe łóżko a obok każdego mała szafeczka. Po lewej stronie stały 2 biurka, natomiast po prawej była półka na książki i szafy  na ubrania. Spodziewałam się jakiejś nory a tu przytulny i czysty pokój. Szkoda ,że nie ma osobnej łazienki.

Po 15 minutach, byłam rozpakowana,przebrana i totalnie przybita.. Postanowiłam zadzwonić do Dylana:
-Hallo?- odezwał się
-Hej D.- opowiedziałam kładąc się na moje nowe łóżko
-Och. D? A to ci nowość. Dawno tak do mnie nie mówiłaś. Jak tam?- spytał
- Jak na razie? Koszmar. Nie mogłam wnieść głupich walizek. Ale nie ma tego złego, poznałam dwóch miłych kolesi.-westchnęłam
- Nie może być aż tak źle. To pierwszy dzień. Nie możesz teraz być przybita, bo tak ci zostanie i wylecisz  stamtąd szybciej niż przyleciałaś.-stwierdził
-Bardzo podnosisz mnie na duchu.- powiedziałam zirytowana
-Więc nie gadaj ze mną, tylko idź i potańcz. Zapomniałaś ile masz tam sali? Oglądałaś przecież zdjęcia od prawie roku!- zaśmiał się
-Nie pomyślałam o tym. Masz racje. Może powinnam.-od razu podniosłam się z materaca
- Poprawka. Ja zawsze mam racje. - powiedział dumny
-Oczywiście. Kocham Cię , D.- powiedziałam szczerze
-Też Cię Kocham Mais.-udawał cmoka , na co się zaśmiałam i rozłączyłam. Szybko podeszłam do nowej szafki i wyjęłam parę getrów trykotów   i moje ulubione czarne body, na stopy założyłam trampki a w rękę wzięłam moje stare i już dość zniszczone baletki pointy, ręcznik i moje małe radyjko przenośne. Na siebie założyłam jeszcze dużą bluzę a włosy spięłam w wysokiego kucyka. Wyszłam z pokoju i zamknęłam go, ruszyłam na lewo,gdzie słyszałam głosy.

-Przepraszam.Czy jest tu gdzieś sala treningowa?- spytałam dziewczyny mniej więcej w moim wieku, która spojrzała na mnie jak na kosmitkę
-Nowa?- spytała
-Umn przyjechałam jakieś 2 godziny temu.- powiedziałam lekko speszona
- Och to wszystko wyjaśnia. Ja tu siedzę od 2 dni i znam to miejsce jak własną kieszeń. Chodź zaprowadzę cię, a przy okazji , jestem Bruck.- uśmiechnęła się.
-Miło mi , jestem Maisy.-oddałam uśmiech i poszłam za nią
-No więc to są szatnie dla tancerzy, czyli dla nas.Każda grupa czyli dziewczyny i chłopcy mają swoją szatnie, oczywiście instruktorzy także mają oddzielne łazienki itd. Tu są sale lekcyjne, sama nie wiem po co, w końcu jesteśmy tu dla tańca.Nadążasz?-spytała,kiedy milczałam
-Tak,tak.-pokiwałam energicznie głową, na co kontynuowała.
-Ok, dalej. Po prawej masz wyjście z budynku, a obok są telefony. Takie darmowe rozmowy z rodziną. Po lewej jest bufet i co się z tym łączy stołówka. Posiłki są wydawana codziennie o 8:00,11:00,14:00,16:00 i 18:00.- wyliczyła i zatrzymała się przy jakiejś tablicy.
-Co to za listy?- spytałam ciekawa
-To nasze plany lekcji,lista uczniów i także lista instruktorów. Nie martw się, jutro na pewno zostaniesz gdzieś przydzielona. Są tu też godziny ciszy nocnej itd.-szła dalej.-A tu twoje upragnione sale treningowe. Każda grupa ma swoją, moja ma numer 4 a twoja pewnie 7. Balet?-spytała, patrząc na moje pointy.
-Ym tak. A ty ?- spytałam brunetkę, bo nie wiem czy mówiłam Bruck ma brązowe loki na głowie.
-Oczywiście ,że poping!- krzyknęła uradowana i zrobiła serie ruchów ,które same powiedziały za siebie.
-Ciekawie, a reszta grup to..?- nie dała mi dokończyć
-Hip Hop,Break Dance,Jump Style, Old school, New age, Modern, Jazz, Dancehall i twój balet.- zaśmiała się
-Wow. Dużo tego.- stwierdziłam
-Tak a to dopiero początek. Każdy tancerz musi znaleźć partnera z jakiegoś innego stylu i nauczyć drugiego swojego tańca. Dla tych ,którzy chcą zdobyć dodatkowe punkty są też lekcje innych dziedzin czyli muzyki bądź plastyki.-wzruszyła ramionami
- A miało być tak pięknie.- skomentowałam
-Nie marudź. Mam nadzieję ,że się spotkamy. Mam pokój nr. 23. Zapraszam. Może zostaniemy partnerkami,kto wie. Pamiętaj sala 7 jest cała twoja. Przynajmniej teraz jest pusta. Muszę uciekać,ale miło było.- pomachała mi i odeszła.
Wolnym krokiem doszłam do sali i znalazłam się w raju. Pomieszczenie pełne luster,drążków i materacy. Odstawiłam rzeczy na jedną z półek i stanęłam na środku. Zdjęłam trampki i zaczęłam się rozciągać. Już po minucie było mi ciepło ,więc rzuciłam bluzę i kontynuowałam rozgrzewkę.

Gotowa i rozciągnięta, założyłam pointy i zaczęłam łatwy układ. Wreszcie czułam się odprężona i wolna, jeden piruet,drugi,trzeci..I nagle usłyszałam trzask drzwi, przez co się przewróciłam i wylądowałam na tyłku.
-Yyy.-w drzwiach stanął Mulat,który miał zmarszczone brwi i patrzył na mnie dziwnie.- Sorry,pomyliłem sale.Nie wiesz może ,gdzie jest przedział dla muzyków?- spytał ,łapiąc się za kark. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Powiedzieć ,że był przystojny byłoby niedomówieniem, był obłędny.
-Nie-e.- zdołałam powiedzieć, nadal siedząc na tyłku.
-Okej, dzięki i wybacz za przeszkodzenie. Na razie.-lekko się uśmiechnął i zanim mogłam coś powiedzieć zniknął. Położyłam się na plecy i powiedziałam do siebie.
-Może to nie będzie takie złe.
--------------------------------
1 rozdział za mną.Uff. Nie wiem ,kiedy kolejny,bo mam zapierdziel na matmie i eww po prostu..
Jest mi okropnie smutno. Prolog miał ok.90 wyświetleń a 3 komy. No błagam. To daje prawdziwego kopa,staram się. Piszę dwa blogi,jest dużo wyświetleń ,ale o komy trzeba błagać? Rozumiem ktoś nie ma czasu,ale jedno słowo ,,fajne :)'' albo ,,do dupy" tak wiele trzeba? Nie będę robić czegoś w stylu 6 komów=rozdział ,bo to bez sensu. Proszę, jeśli to ktoś przeczytał to niech pomyśli o tym :)
Dziękuje i miłego czytania (mam nadzieję)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Prolog

     
                                          Szanowna Panno Maisie Jocell!

Z wielką radością, chciałbym przekazać  iż dostała się Pani do naszej uczelni. Mamy w zamiarze pomóc wzbić się na sam szczyt kariery, dajemy możliwość pokazania wszystkich umiejętności muzycznych jak i tanecznych. Jeśli Pani wykaże się doskonałą wiedzą na temat swojej pasji i pokarze wspaniałą i kreatywną część teatralną,która zachwyci dyrekcję jak i resztę uczniów, jest Pani w stanie wygrać tą rywalizację. Przez 6 miesięcy razem z innymi uzdolnionymi uczniami z różnych krajów, bedziesz ćwiczyła i doskonaliła swój talent. W ostatnim dniu tejże nauki, każdy będzie mógł pokazać się z jak najlepszej strony. Wygraną jest nauka z najlepszymi fachowcami w swojej dziedzinie. Dajemy szansę najlepszym.
                                                              Dyrektor Uczelni ,,Creativ Ss'' Mike McDonnel

Jeszcze raz omiatałam spojrzeniem cały list, a w moich oczach niebezpiecznie balansowały słone łzy szczęścia ,,Dajemy szanse najlepszym''.. To zdanie utkwiło na dłużej w mojej głowie. Odłożyłam skrawek papieru na biurko i rozejrzałam się.
 Za 2 dni będę znajdować się w najlepszej uczelni ,,Creativ Ss'' ,która w ogóle powstała w Anglii. Mój fioletowy pokój pozawieszany plakatami zostanie zamieniony na pokoik uczniowski. Codzienna rywalizacja, codzienna praca. Nikt nie był w stanie ogarnąć euforii,która wstąpiła we mnie. Wstając z granatowego krzesła obrotowego, wybiegłam na korytarz biegnąc do salonu,gdzie siedzieli moi rodzice.
- Dostałam się!- wrzasnęłam , na co oboje drgnęli.
- Tak się ciesze , skarbie.- mama dopadła mnie w niedźwiedzim uścisku, do którego dołączył się mój tata.
- Jesteśmy tacy dumni, Mai.- mój tata wziął moją twarz w dłonie- Nasza mała Maisie.- ucałował mnie w czoło.
- Nawet nie wiecie ile znaczy dla mnie to ,że mnie wspieracie.- powiedziałam, powstrzymując szloch wzruszenia.
- Zawsze będziemy. Niezależnie czy wygrasz czy nie,kochanie.- mama uśmiechnęła się pięknie.
- Kocham Was.- przytuliłam ich ponownie.
- Dylan już wie?- spytał ojciec.
- O cholera! Muszę szybko do niego zadzwonić!- ruszyłam ku schodom,nie zważając na upomnienia mamy o moje słownictwo.


Już po pierwszym sygnale byłam zniecierpliwiona...
- Halo?- w końcu usłyszałam głos mojego przyjaciela.
- Stoisz?- spytałam podekscytowana
- Eee tak?- zaśmiał się
- To usiądź!- zaczęłam przygryzać wargę..
- No ..i co teraz?- spytał
- Dostałam się! Przyjęli mnie! Właśnie doszedł list!- wrzasnęłam.
- Co? O mój boże, to wspaniale! Tak się ciesze!- krzyknął do słuchawki, a ja niemal widziałam jego uśmiech.
- Nawet nie wiesz co teraz przechodzę. Nie wiem nawet co ze sobą zrobić. Jestem taka podekscytowana,niezorganizowana,szczęśliwa..-chciałam wymieniać dalej ,jednak Dylan mi przerwał.
-Zrozumiałem po podekscytowana , Mais.-zaczęłam się śmiać , a po chwili mój śmiech zmienił się w szloch.
-Dylan. Tak strasznie będę tęsknić.-w tym momencie nic nie widziałam, moje oczy były zamglone przez łzy.
-Och skończ. Myślałaś ,że nie będę cię odwiedzał? Za kogo ty mnie masz?- lekko podciągnęłam nosem, i niemal widziałam jak sztucznie łapie się za serce.
- Przecież wiem,ale to nie będzie to samo. A jeśli nikt mnie tam nie polubi? Co zrobię?- teraz płacz zamienił się w panikę.
-Maisy, błagam. Czemu myślisz na zapas? Po prostu o tym nie rozmyślaj, zacznij się powoli pakować,pochwal się na Twitterze, no nie wiem... Tak po zatem jedziesz tam się zaprzyjaźniać czy może zostać sławną Maisy Jocell, która wygrała konkurs talentów? - spytał
-Nie pomyślałam o tym.- westchnęłam i położyłam się plecami na łóżko.
- No widzisz. Nie ma za co, w razie paniki skonsultuj się z lekarzem lub Dylanem ,gdyż każde myślenie Maisy kończy się tragicznie.- powiedział sztucznie poważnym głosem.
-Bardzo dorośle,Dylan. A kto omal się nie posikał ,kiedy został przyjęty do klubu koszykarskiego? A może przypomnieć ci jaki byłeś podjarany, kiedy Amanda Otton dała ci numer telefonu?- nabijałam się z niego
- To było dawno!- bronił się
- Jasne.- zaśmiałam się ,kręcąc na palcu włosy.
- Ok,ok. Do zobaczenia , przyjadę się pożegnać.-westchnął
-Nie masz wyjścia. Pa, Dylan.- uśmiechnęłam się jak głupia
-Pa, Maisy.-  Odłożyłam telefon obok siebie na łóżku i odetchnęłam głęboko, głowę układając na kołdrze. Leżałam tak może 15 ,lub 20 minut, kiedy do pokoju wparowała moja młodsza siostra Trish.
-Mai?- usłyszałam jej cichy głos.
-Hmm?-podniosłam wzrok , zauważając ,że stoi z rękoma z tyłu.
- Bo no wiesz..Wyjeżdżasz, tak?- spytała z błyskiem w oku.
-Ymn, tak. A co?- spytałam siadając po turecku i gestem ręki pokazałam ,aby usiadła obok mnie, co uczyniła.
- Tak sobie pomyślałam ,że jeśli cię nie będzie, to czy mogę wziąć twój pokój? Jest większy, masz lepsze łóżko i po zatem tobie się nie przyda, będę sprzątać i obiecuje ,że nie pobrudzę dywanu i ścian.- powiedziała szybko, zmarszczyłam brwi i uderzyłam ją poduszką ,którą akurat miałam pod ręką.
-Ałaa! Za co to?!- krzyknęła
-Ty mała spryciulo! Zamiast powiedzieć mi jak bardzo będziesz tęsknić ty wyjeżdżasz mi z pokojem!? Pożałujesz tego!- zaczęłam się śmiać ,kiedy powaliłam ją i zaczęłam gilgotać.
-Aaa! Maamoo!! Maisy mnie torturuje!- zaczęła wrzeszczeć i śmiać się nieopanowanie
- Wcale nie! Trish wymyśla!-odkrzyknęłam mamie, na co moja siostra zabiła mnie wzrokiem
- Dobrze,dobrze! Przepraszam! Już dość!- zaczęła aż krztusić się ze śmiechu,więc z bananem na twarzy wypuściłam ją.
- Więc coś mówiłaś, siostrzyczko?- spytałam sztucznym głosem
-Tak strasznie będę za tobą tęsknić Mai.... To mogę ten pokój?- zrobiła minę słodkiego szczeniaczka.
-Trish!- oburzyłam się sztucznie, na co ta przewróciła oczami i rzuciła we mnie poduszką ,która ze pewne leżała na ziemi.
-Nie to nie.- wytknęła mi język
-Och no dobra. Ale są warunki. Kiedy wrócę ma tu być nieskazitelnie!- pogroziłam jej palcem, na co ta pisnęła i rzuciła mi się na szyje z uściskiem.
-Boże Trish,ile ty ważysz? Tonę?- spytałam ,kiedy ta leżała na mnie,siostra tylko ucałowała mnie w polik i wstała ze mnie. Otrzepała spodnie i wyszła krzycząc coś do mamy. Ta 11-latka jest niemożliwa.Pokręciłam tylko głową w dezaprobacie i wyszłam do łazienki. Po kąpieli od razu powędrowałam do łóżka i w końcu pogrążona w rozmyśleniach zasnęłam.
--------------------------------------
Okej,więc to opowiadanie jest jednym z wielu,które delikatniej mówiąc zaśmieca mi komputer. Jednak postanowiłam go dodać ,ponieważ historia Maisie wydaje mi się dość oryginalna i ciekawa..Tak myślę. Oczywiście mam napisane już kilka rozdziałów w przód,więc jeśli komuś by się spodobało(co moglibyście wyrazić w komach) lub jeśli uważacie ,że to dno(także piszcie w komach)byłoby miło .Nie zaniedbam także INYT czyli mojego drugiego bloga (http://n-toy-fanfiction.blogspot.com/).
 Liczę na jakąś opinie ;)
Lydia Land of Grafic